dietetyk w pcos

Pamiętam, jak rok temu podjęłam dość nagłą, ale stanowczą decyzję o odstawieniu antykoncepcji (po 1,5 roku stosowania). Pamiętam strach, że wrócą mi wszystkie te potworne problemy - trądzik, wypadanie włosów, nadmierne owłosienie, długie krwawienia i jeszcze dłuższe czekanie aż wreszcie przyjdą. Nie zrobiłam badań na tyle wcześnie, żeby jakoś mój organizm przygotować do tej rewolucji i go wesprzeć. I do tego ten głos z tyłu głowy „nie będziesz miała dzieci, pewnie i tak Ci nie wróci owulacja” (bo przez kilka lat jej nie było, niezależnie od leczenia różnymi metodami). Tak przerażona - ale pewna, że muszę odstawić anty JUŻ - napisałam do Ady kompletnie jej nie znając i wykupiłam współpracę z nią. Potrzebowałam kogoś, kto się zna na PCOS, na żywieniu, kto podchodzi podmiotowo do człowieka i kto nie powie mi (jak wszyscy ginekolodzy) „ale spokojnie, odstawi pani i w ciągu trzech miesięcy wszystko wróci, a ciąża to będzie z szoku!”. Ja nie potrzebowałam więcej szoku. Potrzebowałam opieki, wsparcia i poszanowania mojej płodności jako wyznacznika zdrowia. Ada od razu zleciła mi konkretny zestaw badań, a potem po wspólnym omówieniu wyników i moich preferencji życiowo-żywieniowych opracowała plan suplementacji i żywienia. Nie oczekiwałam „natychmiastowego efektu wow” jak z bezsensownych poradników online, bo byłam świadoma, że zdrowienie to proces. Zaczęłam się odżywiać tak, by wyrównać niedobory, zaczęłam realnie dbać o siebie, codziennie biorąc też suple, zmieniłam sporo nawyków. Po miesiącu czułam się lepiej, po trzech - zauważyłam pierwsze większe efekty (mniej wypadających włosów, baby hairs, zdrowsza skóra). Nadal jednak nie było miesiączki. Ta wróciła dopiero po 168 dniach od odstawienia antykoncepcji. Ada wciąż towarzyszyła mi w tej podróży (która pełna była niepewności, górek i dołków). Po tych sześciu miesiącach powtórzyłam badania - i tu był efekt wow! Większość parametrów pięknie się wyrównała dzięki diecie i suplom z zalecenia Ady - a do nowych wyników u poszerzonej diagnostyki dostosowałyśmy nowy plan suplementacji. Kolejne miesiące były stresujące, bo przygotowywałam się do ślubu - i tu Ada wciąż była ze mną (jako mój dobry duch, dietetyczka w PCOS i przy okazji…dekoratorka). Przez ślubne stresy na kolejny okres czekałam 120 dni, poszłam też do nowego ginekologa, który pochwalił świetnie dobraną suplementację i styl żywienia (to było kolejne potwierdzenie, że przy odstawianiu anty trafiłam na odpowiednią osobę). Jesteśmy rok później, i choć nie obyło się bez leków hormonalnych jako elementu wsparcia płodności, to dziś cieszę się z pierwszej po wielu latach owulacji! A Ada razem ze mną, bo po roku wciąż wspiera mnie całym sercem i wiedzą. Jeśli oczekujesz efektu wow po miesiącu, możesz przestać szukać, bo u nikogo tego nie dostaniesz. Wiele lat chorowania nie zmienia się w ciągu jednego dnia - zdrowienie wymaga czasu. Ale jeżeli jesteś gotowa na ten proces i chcesz odstawić anty zdrowo i bezpiecznie (lub już odstawiłaś bez przygotowania, tak jak ja), to gwarantuję Ci, że wiedza i wsparcie Ady są właśnie tym, czego potrzebujesz. Choć to wszystko pewnie brzmi cukierkowo-landrynkowo, to ja tak to czuję. Dostałam właśnie to, czego potrzebowałam, czyli przede wszystkim progres - i nadzieję, że może jednak będę mieć tego upragnionego malucha (i kto wie, może nawet całkiem niedługo?…).